piątek, 19 lipca 2013

#3 Sen

Nauka nużyła mnie co raz bardziej. Oczy zamykały mi się same, a zaklęcia coraz bardziej plątały. Nic nie wychodziło i nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Nagle moim oczom ukazał się wielki tłok, a ludzie przepychali się obok mnie. Większość szła w jednym kierunku, podążyłam za nimi wzrokiem, jak się okazało przyszli na koncert. Na scenie ukazał się miło wyglądający chłopak z gitarą. Miał na sobie koszulkę z jakimś napisem, którego nie mogłam z oddali dostrzec, zdarte jeansy i żółte trampki. Włosy swobodnie opadały mu na czoło, średniej długości, najdłuższe sięgały mu do połowy ucha, koloru takiego samego jak oczy – kasztanowego.   Uwielbiałam ten kolor u chłopaków.
Niestety w świecie magii dominowali różnobarwni. Elfy przeważnie mieli blond włosy, zalatujące pod biel. Trole mogły się poszczycić granatową barwą, a wróżki, podobnie jak krasnoludki miały odcienie wśni i pomarańczy. Syreny natomiast były bardziej spektakularne, na ich głowach jawiły się cudowne tęcze, w najgorszym wypadku syrena mogła mieć zielone włosy. W zasadzie jeśli znalazła by się jakaś brązowowłosa i oka istota musiałaby być albo wampirem, czarodziejem, albo mieszanej krwi. Jednak to było mało prawdopodobne. W mojej szkole były tylko dwie takie osoby, mianowicie moja przyjaciółka Abbie, która miała blond włosy lub Eric, którego barwa włosów była dosyć dziwna, lecz z pewnością nie brązowa.

  Podeszłam bliżej. Widać było, że jest początkujący i jak na razie nie pewnie szarpał strunami swego instrumentu. Siedział na niewielkim krześle, skupiony patrząc w tłum ludzi, którzy z wielkim zachwytem spoglądali na niego. Po niewielkiej chwili z jego ust wydobyła się przepiękna melodia słów. Stałam i patrzyłam na niego jak zaczarowana. Jego włosy lekko opadały mu na podobnego koloru oczy. Gdy doszedł do refrenu śpiewał już bardziej pewnie. Jego piosenka była  o miłości i o tym jak bardzo jest samotny, że nikt go nie rozumie, że jest całkiem inny od reszty, że chciałby uciec ale nie ma dokąd, ponieważ nie zna takiej osoby, którą by tak bardzo pokochał. „Miłość, to właśnie ona jest tak bardzo potrzeba wszystkim osobom, każdy jej potrzebuje lecz nie każdy jest zdolny się do tego przyznać. Uczucia, tylko one odróżniają nas od robotów, to dzięki nim żyjemy. Pamiętajmy o tym” Słowa te zabrzmiały szczególnie, śpiewał je z takimi emocjami, jakich nigdy nie widziałam u istot ze świata magii. Spoglądałam na niego, aż nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechną się, a ja czułam  jakby ten uśmiech był zadedykowany tylko i wyłącznie mi i jakby przez niego chciał przekazać mi cały świat. Podeszłam bliżej sceny. Występ się skończył, a ludzie zaczęli się rozchodzić. Niewielki tłum fanek podbiegł do niego prosząc o autografy. Ja w między czasie schowałam się za sceną, kątem oka widziałam, że mnie szuka, a przynajmniej tak to wyglądało. Nagle przypomniałam sobie, że to tylko sen i najbardziej na świecie pragnęłam się teraz obudzić. Uszczypnęłam się… ale nie podziałało. Nie wiem co się stało! Przecież uszczypnięcie zawsze działa, nijak nie mogłam się obudzić. Spojrzałam wystraszona w stronę sceny. On tam jeszcze był. Niestety nie mogłabym z nim zamienić chociaż słowa, głównie dlatego, że nie wolno mi poznać jakiegokolwiek śmiertelnika, ale tak bardzo pragnęłam chociaż raz złamać te reguły, bo jeszcze nigdy nie poczułam do nikogo czegoś takiego. Takiej bliskiej więzi, zrozumienia, bliskości, a przecież nawet go nie znałam… 

3 komentarze:

  1. Ej, spodobało mi się :D
    Fajnie i lekko piszesz ;)
    Szybciej by się czytało gdybyś dała więcej dialogów ;)
    Zapraszam do mnie: http://storybelel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, zgłosiłaś się do naszej ocenialni (ocenialna-blogow.blogspot.com), do mojej kolejki, ale niestety jest ona zablokowana. Prosiłabym o wybranie innego oceniającego:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. super blog :o zapraszam do mnie: http://fanfiction-justinbieber-believe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń