Nauka nużyła mnie co raz bardziej. Oczy zamykały mi się
same, a zaklęcia coraz bardziej plątały. Nic nie wychodziło i nawet nie
zauważyłam kiedy zasnęłam.
Nagle moim oczom ukazał się
wielki tłok, a ludzie przepychali się obok mnie. Większość szła w jednym
kierunku, podążyłam za nimi wzrokiem, jak się okazało przyszli na koncert. Na
scenie ukazał się miło wyglądający chłopak z gitarą. Miał na sobie koszulkę z
jakimś napisem, którego nie mogłam z oddali dostrzec, zdarte jeansy i żółte
trampki. Włosy swobodnie opadały mu na czoło, średniej długości, najdłuższe
sięgały mu do połowy ucha, koloru takiego samego jak oczy – kasztanowego. Uwielbiałam ten kolor u chłopaków.
Niestety w świecie magii
dominowali różnobarwni. Elfy przeważnie mieli blond włosy, zalatujące pod biel.
Trole mogły się poszczycić granatową barwą, a wróżki, podobnie jak krasnoludki
miały odcienie wśni i pomarańczy. Syreny natomiast były bardziej spektakularne,
na ich głowach jawiły się cudowne tęcze, w najgorszym wypadku syrena mogła mieć
zielone włosy. W zasadzie jeśli znalazła by się jakaś brązowowłosa i oka istota
musiałaby być albo wampirem, czarodziejem, albo mieszanej krwi. Jednak to było
mało prawdopodobne. W mojej szkole były tylko dwie takie osoby, mianowicie moja
przyjaciółka Abbie, która miała blond włosy lub Eric, którego barwa włosów była
dosyć dziwna, lecz z pewnością nie brązowa.
Podeszłam bliżej. Widać było, że jest
początkujący i jak na razie nie pewnie szarpał strunami swego instrumentu.
Siedział na niewielkim krześle, skupiony patrząc w tłum ludzi, którzy z wielkim
zachwytem spoglądali na niego. Po niewielkiej chwili z jego ust wydobyła się
przepiękna melodia słów. Stałam i patrzyłam na niego jak zaczarowana. Jego
włosy lekko opadały mu na podobnego koloru oczy. Gdy doszedł do refrenu śpiewał
już bardziej pewnie. Jego piosenka była o miłości i o tym jak bardzo jest samotny, że
nikt go nie rozumie, że jest całkiem inny od reszty, że chciałby uciec ale nie
ma dokąd, ponieważ nie zna takiej osoby, którą by tak bardzo pokochał. „Miłość,
to właśnie ona jest tak bardzo potrzeba wszystkim osobom, każdy jej potrzebuje
lecz nie każdy jest zdolny się do tego przyznać. Uczucia, tylko one odróżniają
nas od robotów, to dzięki nim żyjemy. Pamiętajmy o tym” Słowa te zabrzmiały
szczególnie, śpiewał je z takimi emocjami, jakich nigdy nie widziałam u istot
ze świata magii. Spoglądałam na niego, aż nasze spojrzenia się spotkały.
Uśmiechną się, a ja czułam jakby ten
uśmiech był zadedykowany tylko i wyłącznie mi i jakby przez niego chciał
przekazać mi cały świat. Podeszłam bliżej sceny. Występ się skończył, a ludzie
zaczęli się rozchodzić. Niewielki tłum fanek podbiegł do niego prosząc o
autografy. Ja w między czasie schowałam się za sceną, kątem oka widziałam, że
mnie szuka, a przynajmniej tak to wyglądało. Nagle przypomniałam sobie, że to
tylko sen i najbardziej na świecie pragnęłam się teraz obudzić. Uszczypnęłam
się… ale nie podziałało. Nie wiem co się stało! Przecież uszczypnięcie zawsze
działa, nijak nie mogłam się obudzić. Spojrzałam wystraszona w stronę sceny. On
tam jeszcze był. Niestety nie mogłabym z nim zamienić chociaż słowa, głównie
dlatego, że nie wolno mi poznać jakiegokolwiek śmiertelnika, ale tak bardzo
pragnęłam chociaż raz złamać te reguły, bo jeszcze nigdy nie poczułam do nikogo
czegoś takiego. Takiej bliskiej więzi, zrozumienia, bliskości, a przecież nawet
go nie znałam…
Ej, spodobało mi się :D
OdpowiedzUsuńFajnie i lekko piszesz ;)
Szybciej by się czytało gdybyś dała więcej dialogów ;)
Zapraszam do mnie: http://storybelel.blogspot.com/
Hej, zgłosiłaś się do naszej ocenialni (ocenialna-blogow.blogspot.com), do mojej kolejki, ale niestety jest ona zablokowana. Prosiłabym o wybranie innego oceniającego:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
super blog :o zapraszam do mnie: http://fanfiction-justinbieber-believe.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń