Rano obudziły mnie odgłosy nucącej przyjaciółki pod prysznicem.
Wstałam ubrałam na siebie zieloną sukienkę, która tak bardzo się jej podobała i
czerwone balerinki, ładnie komponujące się z moimi paznokciami w podobnym
odcieniu i rudymi włosami . Podeszłam do okna i otworzyłam je, po czym lekki
podmuch jesiennego wiatru pofalował moimi włosami. Lubiłam ten widok,
zapracowani ogrodnicy, grabiący co chwilę spadające na ziemię liście. Widok
profesor Deledor przechadzającej się po ogrodach i serdecznie pozdrawiającą
wszystkich swoim szczerym uśmiechem. Była moją ulubioną nauczycielką w tej
szkole i co za tym idzie bardzo cenioną dyrektorką. Każdy z uczniów wiedział,
że zawsze może na niej polegać. Uczyła obrony magii. Lubiłam ten przedmiot i
można powiedzieć, że byłam w nim całkiem dobra. Deledor jak nikt innym potrafiła
zainteresować nas przedmiotem, robiła dużo praktyk z obrony, ale była także
bardzo wymagająca i surowa.
Ogólnie nie przepadałam za
nauczycielami, zresztą z wzajemnością, można by rzec, że jestem całkowitym
przeciwieństwem Abbie. Ona uwielbia nauczycieli i naukę. Jest energiczna,
romantyczna i niewyobrażalnie piękna. Jest to zasługa jej przystojnego ojca
czarodzieja i matki wróżki z genami elfów. Nigdy nie widziałam piękniejszej
istoty od Abbie ale nie było to aż tak istotne, bo moja przyjaciółka miała coś,
co wyróżniało ją od innych. Miała szczere, złote serce dla każdego! Owszem
lubiła się spierać, a raczej udowadniać, że ma rację ale mimo wszystko, każdy
zawsze mógł na niej polegać, przez co bywałam czasem o to zazdrosna, bo można
by rzec, że każdy był jej przyjacielem. Czułam się często zagrożona, że zejdę
na boczny plan, co było bardzo głupie i wiem, że nawet gdy ona się przeprowadzi
to, to nigdy się nie stanie, bo łączy nas coś wyjątkowego, coś co nazywa się
pokrewieństwo dusz. Nikt nie rozumie mnie tak jak ona i co trudniejsze, nikt
nie rozumie jej tak jak ja. Ja jestem raczej osobą przejrzystą, natomiast Abbie
jest całkowicie skryta i tajemnicza i wiem, że nikt nigdy by nie określił jej w
taki sposób, tylko raczej za przyjacielską, duszę towarzystwa, odważną,
energiczną, ale nie skrytą. Problem polegał jednak na tym, że te osoby znały ją
powierzchownie i z całą pewnością nie tak jak ja . Czasami zastanawiam się, czy
ona sama zna się na tyle dobrze, co ja ją, ale to działa oczywiście w oby dwie
strony.
Gdy
Abbie wyszła z łazienki wyglądała już normalnie. Normalnie jak na nią. Jej
dawne włosy wróciły na swoje miejsce i tym razem były upięte ciasno w koka, a
pomiędzy nimi powsadzane były pałeczki, tylko jej prosta grzywka mogła
swobodnie opadać na czoło. Jak się domyśliłam dziś ubierała się orientalnie.
Różowe, długie kimono z kwiecistymi zdobieniami, nadzwyczaj ładnie na niej
leżało, do tego założyła zielone koturny. Na mój widok westchnęła.
-Przeze mnie nic się wczoraj
nie nauczyłaś. Przepraszam cię Bel – powiedziała i zaczęła pakować różne rzeczy
do torebki, lub czymkolwiek była ta zgnito zielona chusta poskładana i
zawiązana na samym końcu.
-Nic nie szkodzi, dziś i tak jest sobota, będę miała cały
dzień – Oparłam, ale prawda była taka, że wolałabym dzisiaj gdzieś wyjść.
Jednak nie mogłam obwiniać Abbie za to co się stało. Przecież to nie jej wina.
-Czyli nie wychodzisz dzisiaj z nami do teatru? – Spytała
zdziwiona, a w jej głosie można było wyczuć nutkę troski. Trzeba wam jednak
wiedzieć, że teatr w świecie magii to coś znacznie innego. Władają nim głównie
wróżki. Przedstawienia tam są niepowtarzalne i wyjątkowe. Scenografia, gra
aktorska i wiele innych jest wręcz nie do opisania, ale według mnie
najpiękniejsze jest oświetlenie i muzyka. Tysiące, a nawet miliony świetlików
zapewnia cudowną atmosferę całemu przedstawieniu. Natomiast muzyką zajmują się
elfy. Te piękne istoty są wręcz do tego stworzone. Każde z nich ma niesamowity
głos i talent muzyczny.
-Żałuję, ale pójdę innym razem- Szczerze odparłam.
Naprawdę chciałabym zobaczyć jak odgrywają dzwoneczka, ale wiem, że jeśli nie
zaliczę przemiany materii zwykłej na ożywioną, nie mam co liczyć na piątkę u
profesora Holca. Uczył on magii w praktyce ale według mnie większość to były
tylko naprawdę niepotrzebne zaklęcia, które nigdy w życiu nam się nie
przydadzą.
Abbie
przyjrzała mi się uważnie, po czym
zaproponowała, że może ze mną dzisiaj zostać i pouczyć się razem. Odmówiłam.
Nie chciałam, żeby przeze mnie zmarnowała sobie cały dzień, a może akurat
jeszcze zdążę na przedstawienie? W końcu zaczyna się ono dopiero o osiemnastej,
a teraz dochodziła dziewiąta.
Gdy
tylko wyszła, do naszego pokoju jak wicher wparowały Amelia i Melania. Były
bliźniaczkami jednojajowymi, ale mogłabym przysiądź, że czasem zachowywały się
jak bliźnięta syjamskie. Gdzie była jedna, tam i druga. I tak od zawsze! Nie
żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało. Lubiłam je. Miały swój specyficzny
urok ale często bywały męczące. Mogły rozmawiać bez końca, o wszystkim i o
niczym, ale głównie o tym drugim, bo nie były zbyt bystre, więc nie miały dużo
mądrych rzeczy do powiedzenia. Tak było i teraz.
-Abbie powiedziała, że z nami nie idziesz! – Powiedziała
Mel, ale zabrzmiało to jak wyrzut. Jakby to była moja wina.
-No weź wyluzuj, zdążysz jeszcze się pouczyć, a takiej
wersji dzwoneczka już w tym roku nie zagrają- Przerwała jej Amelia. To z całą
pewnością była prawda, ale nie miałam za bardzo ochoty tego słuchać, więc
grzecznie wyprosiłam dziewczyny z pokoju. Chciałam teraz zostać sama i jak
najszybciej uporać się z materiałem, ale najwyraźniej zbyt wiele oczekiwałam.
Minęło kilka minut nim w moim pokoju pojawił się Kevin z wyrazistym grymasem na
twarzy. Spiorunował mnie wzrokiem.
-Serio? Akurat teraz?! Może
chociaż raz przestałabyś być egoistką i pomyślała o mnie! Z kim ja mam niby iść
na tą premierę? Jeśli pojawię się sam to wyjdę na totalną ofiarę losu- właśnie
w takich chwilach jak ta, zastanawiałam się dla czego z nim jestem. Przecież to
było widoczne gołym okiem, że kocha siebie bardziej ode mnie, lecz
najwidoczniej mi to pasowało, bo mimo wszystko, coś do niego czułam. Może to
sposób w jaki się uśmiechał, albo jak układał włosy lub po prostu sam styl
bycia, ta nie osiągalność i perfekcja zachwycały mnie do szaleństwa. Niestety
nie da się ukryć, że jest narcystyczny. Ostatnio nim się wyzbierał, musiałam na
niego czekać przynajmniej pół godziny. Tłumaczył, że nie nałożył odpowiedniej
ilości pianki na włosy, a w oklapniętych w życiu by się nie pokazał. Nie wiem
po kim on to odziedziczył. Jego rodzice byli bardzo szanowani, kiedyś nawet
uczyli w naszej uczelni. Lubiłam ich. Jego starszy brat też był niczego sobie, ale raczej nigdy nie utrzymywałam z
nim z byt bliskich kontaktów. Rozmawialiśmy raz, czy dwa razy, mimo to sprawił
wrażenie inteligentnego i oczytanego czarodzieja. W zasadzie całkowicie
przeciwnego Kevinowi
Kevin dalej patrzył na mnie
pretensjonalnym wzrokiem, jakby oczekiwał ode mnie przeprosin. W zasadzie nie
wiedziałam nawet o czym mówił przez ostanie dwie minuty ale to nie było
istotne, bo i tak wiem, że dotyczyło jego osoby.
-Ty mnie nawet nie słuchasz!- Dodał urażony. Westchnął
głęboko, poprawił włosy i wyszedł. Tak po prostu. Jego nie interesowała moja
przyszłość, to że muszę się uczyć, dla niego najważniejszy był on sam.
Spojrzałam w lustro. Na nic lepszego nie było mnie stać, mimo wszystko wolałam
z nim zerwać. Jeszcze nie teraz, ale miałam to w planach. Nie jestem typem
romantyczki, nie wierzę w wieczną miłość i tym podobne ale chciałabym choć raz
się zakochać i to tak bezgranicznie, oczywiście z wzajemnością, zresztą kto by
tak nie chciał?
Otworzyłam
ogromną księgę zaklęć i spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem, jakbym prosiła
ją, żeby mnie wszystkiego nauczyła w przeciągu dwóch minut. Była obita
delikatną, brązową skórą i miała pozłacane brzegi. Wszystkie księgi w szkole,
choć były stare to i tak w idealnym stanie. Najbardziej jednak intrygowała mnie
księga zaklęć zakazanych, która była u profesor Deledor pilnie strzeżona.
Jednak jako jedna z nielicznych, wiedziałam jak ją dostać i zamierzałam to wykorzystać, by poznać magię w nieco inny sposób...
Bardzo ciekawie piszesz. Czytając to czułam się jakbym czytał książkę wykwalifikowanego pisarza! Na prawdę w twoim stylu pisania jest to "coś" co wszystkich przyciąga. Ty masz talent i musisz go rozwijać. Gdy będziesz ćwiczyć, rozwijać się, czytać coraz więcej książek to przyszłości możesz zostać kim sławnym. Możesz być naprawdę bardzo dobra! Praktycznie już jesteś!
OdpowiedzUsuńliczi-or-liczi.blogspot.com
świetny rozdział... z niecierpliwością czekam na kolejny ^^
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie ;)
http://anuula.blogspot.com/
świetnie! :)
OdpowiedzUsuńczekam na dalsze rozdziały :)
obserwuję przez google +
http://zaczytanakasia.blogspot.com/
no ciekawe czy dostanie się do tej księgi.. ^^ ciekawe to, pisz dalej, będę czytać :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że moje też będziesz czytać, tak jak powiedziałaś, oczywiście jest nadrabianie, ale dzisiaj dodam jeszcze może 1, 2 rozdziały i przez 2 tygodnie nie bd dawać, bo jutro jadę na kolonie, więc bd czas :) :*
www.lovatione.blogspot.com :*