niedziela, 21 lipca 2013

#4 Kłopoty

Abbie, z uśmiechem przyklejonym na twarzy weszła do pokoju, spojrzała na łóżko Belli i uśmiech powiększył się jeszcze bardziej. Wyglądała na bardzo zmęczoną, jej brwi były pomarszczone. Spała w dość dziwnej pozycji, jedna ręka opadała prawie, że na podłogę, natomiast druga była spokojnie ułożona na drugim końcu łóżka, ciągle się wierciła, była niespokojna…
                Wróżka usiadła na łóżku, przeczesała palcami jej włosy i głęboko westchnęła.
-Gdybyś tylko wiedziała co się stało, nie spałabyś teraz tak spokojnie- powiedziała cicho.
-Powinnam chyba ci jednak o tym opowiedzieć – dodała nieco głośniej. Zdziwiona, że Bella nie reaguje, a przecież dobrze wiedziała jaki ma lekki sen, zaczęła nią nerwowo ruszać, lecz przyjaciółka nadal spała. Abbie odruchowo sprawdziła puls, był w normie, a to oznaczało tylko jedno…
Spojrzała pod łóżko, a jej oczom ukazała się stara, zniszczona księga. Księga, która była zakazana, księga, która namieszała w życiu niejednej istoty, księga, która z całą pewnością nie powinna się tu znajdować.
-Co ty zrobiłaś! – krzyknęła, a łzy zaczęły jej płynąć po policzku. Wiedziała, że nie może powiedzieć o tym dyrektorce, wyrzuciłaby ona Bel ze szkoły do świata ludzi i odebrała całą magię, a to by oznaczało, że już nigdy w życiu nie mogłyby się spotkać. Łzy dalej spływały strumieniem, płakała jak nigdy dotąd, była całkowicie bezradna, lecz nagle przypomniała sobie, że jest jedna osoba na tym świecie, która może jej pomóc. Była to babcia Beli, którą Abbie poznała kilka lat temu. Mieszkała na drugim krańcu magicznego świata i nie łatwo byłoby do niej dotrzeć, dodatkowo Abbie musiałaby zrezygnować z całego półrocza zajęć, co skutkowałoby cofnięciem jej o poziom niżej, była jednak gotowa tego poświęcenia. Chodziło tu przecież o jej najlepszą przyjaciółkę.
                Zaczęła nerwowo rzucać zaklęcia, by wyczarować odpowiedni strój na tę wyprawę lecz ani jedno jej nie wyszło. Stres dogłębnie wpływał na dokładność zaklęć. Wtem przypomniała sobie, że nie była jeszcze u dyrektorki, by poinformować ją o swoich planach. Otworzyła drzwi i pobiegła do gabinetu. Normalnie mogłaby użyć zaklęcia teleportacji, ale nie w takim stanie. Wymagało to odpowiedniego przygotowania, a teraz każda sekunda była cenna, poza tym gabinet znajdował się całkiem niedaleko ich pokoju. Abbie szła szeroką alejką, mijała wiele straganów, na których przeważnie starsze wróżki sprzedawały różne błyskotki. Sprzedaż była całkowicie inna niż w świecie ludzi, tu nie istniały pieniądze lecz przysługi, bądź wymiany. Szczególnie ta pierwsza rzecz była bardzo ceniona i z całą pewnością nikt nie rzucał słowa na wiatr. Nawet jeśli dana istota zmarłaby, przysługa przechodziła na jej potomstwo. Każdy stragan czymś się wyróżniał, niektóre były kolorowe, inne wręcz całe błyszczały. Jeden szczególnie spodobał się Abbie i pewnie przystanęłaby na chwilę, gdyby nie to, że nie miała czasu.
                Zdyszana wbiegła do sekretariatu, a miło wyglądający elf spojrzał na nią zdziwionymi, szmaragdowymi oczami.
-Pani dyrektor jest teraz zajęta. – Oznajmił, a barwa jego głosu przypominała mówienie przez nos. Następnie widząc jej zmęczenie zaproponował jakiś napój, lecz Abbie odmówiła. Nie mogła czekać, nie miała pojęcia co teraz dzieje się z jej przyjaciółką. Zapukała i mimo wielu sprzeciwów elfa, weszła do środka. Zastała profesor Deledor komunikując się przez zwierciadło z jakimiś ważnie wyglądającymi istotami. Zgromiła ją swym przenikliwym wzrokiem, po czym zakryła lustro aksamitną, czerwoną chustą kończąc tym samym rozmowę.
-To bardzo ważne – Zaczęła Abbie, wiedząc, że nauczycielka ma już w zanadrzu przygotowaną mowę o tym jak bardzo się po niej tego nie spodziewała, poinformowała o planach rezygnacji z semestru.

-Wiesz, że to bardzo głupie, co na to twoi rodzice? – Spytała dyrektorka, a wróżka zapewniła ją o tym, że ich już zdążyła poinformować, po czym podała podrobione zezwolenie. Odpowiedziała jeszcze na kilka niezbędnych pytań, przy każdym zapewniając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i po prostu wyjeżdża z rodziną na nieplanowane wakacje, a linie którymi mieli lecieć właśnie mają zamykać. Abbie nie lubiła kłamać, ale to było jedyne wyjście. Ostatni raz zapewniła panią Deledor, że nic się nie stało, pożegnała się z nią i wybiegła z gabinetu, by odnaleźć jedyną osobę skłonną jej pomóc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz